
Wielka Fatra to malownicze pasmo górskie leżące między Małą Fatrą (wyższą od Wielkiej) a Tatrami Niżnymi, w pewnym stopniu przypominające nasze Bieszczady.
Dzień 1
Rzeszów – Liptovské Revúce
Z Rzeszowa wyjeżdżamy przed południem, na miejsce planujemy dotrzeć wieczorem. Nie spieszymy się więc i nie ograniczamy spontanicznych postojów w trakcie podróży, np. w Browarze Grybów w Siołkowej, który jest naszym punktem programu podczas wycieczek w kierunku Nowego Sącza.
W Ruzomberoku warto zatrzymać się w restauracji Biely Dom, gdzie można skosztować wyśmienitej lokalnej baraniny serwowanej na wiele sposobów.
Celem naszej podróży jest mała górska miejscowość Vyšná Revúca i pensjonat Chata Horec. Cena za nocleg w pokoju 2-osobowym wynosi 10 EUR/os. Właściciel pensjonatu organizuje nam także miejsce na samochód na zamkniętym parkingu (w rzeczywistości – na podwórku po przeciwnej stronie ulicy).
Dzień 2
Liptovské Revúce – Grúň – Sedlo Ploskej – Ploská – Močidla – Chata pod Borišovom
O 9 rano opuszczamy miejscowość Liptovské Revúce i ruszamy w góry. Czerwonym szlakiem, którego początek znajduje się obok kościoła (700 m n.p.m.), kierujemy się na północny-wschód, na Grúň (1266 m n.p.m.), gdzie można ochłodzić się przy źródle zimnej górskiej wody. Po drodze mijamy szałasy należące do pasterzy.
Na Grúňu zmieniamy szlak i po zielonych znaczkach, trawersem Czarnego Kamienia (1479 m n.p.m.) wędrujemy w kierunku przełęczy, gdzie znowu zmieniamy kolor szlaku, tym razem na żółty – prowadzący na szczyt Ploská (1532 m n.p.m.), a następnie ponownie na czerwony – prowadzący w kierunku Chaty pod Borišovom.

Čierny kameň – wyłączony z ruchu turystycznego

Grób słowackiego powstańca na szczycie Ploská

Widok na Borisov
Kilkadziesiąt metrów przed Chatą pod Borisovom spotkaliśmy bacę wracającego z wypasu. Zaoferował nam nocleg u siebie w szałasie, za cenę 4 EUR/os. W schronisku podobno pełno turystów, zostały już tylko miejsca na podłodze. Ciężko powiedzieć ile w tym było prawdy, ale nocleg na pięterku u bacy wydał się nam na tyle interesującą zmianą planów, że zdecydowaliśmy się na nią bez cienia wątpliwości. Chatka miała ok. 3×3 m powierzchni + poddasze. Mieściło się w niej wszystko, co bacy potrzebne do życia na odludziu przez pół roku – prycza, stół, ławka i różnorodne praktyczne narzędzia. Po krótkiej rozmowie okazało się, że baca obchodził tego dnia 58 urodziny. Niechcący, staliśmy się więc członkami 3-osobowej imprezy urodzinowej. On upajał nas rumem, my upajaliśmy go regionalnym specjałem z Łańcuta – Rosolisem różanym. Rozmawialiśmy przy tym na wszystkie tematy jakie przyszły nam do głowy. On po słowacku, my po polsku. Kto ile z tego zrozumiał – ciężko określić. Ale było miło.

Szałas, w którym spaliśmy
Dzień 3
Szałas pod Borisovom – Chyžky – Ostredok – Križna – Kráľova studňa – Horsky hotel Kráľova studňa
Drugi dzień wędrówki był równie upalny. Wyruszyliśmy w drogę ok. godz. 9. Przy pobliskim źródle, znajdującym się na niebieskim szlaku, którym podążamy, nie brakuje miejsc zapewniających intymność podczas kąpieli. Skorzystaliśmy z ogromną przyjemnością. Źródło to nie jest zaznaczone na mapie. Dowiedzieliśmy się o nim od bacy. Woda nadaje się do picia. Na najwyższym szczycie Wielkiej Fatry – Ostredok (1592 m n.p.m.) pozwalamy sobie na dłuższy odpoczynek z krótką drzemką pośród traw. Ciekawostkę stanowi szczyt Krizna, gdzie znajduje się ogrodzony obiekt wojskowy z przekaźnikiem telekomunikacyjnym, wyglądający naprawdę tajemniczo, jakby wyjęty z planu „Archiwum X”.

Križna, przekaźnik telekomunikacyjny
W niedużej odległości od schroniska, spotkaliśmy urocze stadko słowackich krów, z dzwonkami na szyjach:
Schronisko turystyczne Kráľova studňa, przy hotelu o tej samej nazwie, niewiele ma wspólnego ze standardem schroniskowym znanym nam z polskich realiów. Budynek jest wyremontowany, czyściutki, na łóżkach są świeżutkie prześcieradła, łazienki są na bieżąco sprzątane. Co prawda nocleg kosztuje 12 EUR/os, ale tutaj czuje się, za co się płaci.
Dzień 4
Schronisko Kráľova studňa – Križna – Rybovske sedlo – dolina Revucy – chata Horec
Czwartego dnia naszej wędrówki spadł deszcz, mocno się ochłodziło i dzięki temu udało nam się jakimś cudem przejść doliną strumienia Revuca do wioski. Przez całą drogę miało się wrażenie, że wszystko wokół nas lata, bzyczy, kąsa, żądli i ogólnie rzecz biorąc utrudnia nam dotarcie do celu. Rośliny zarastające drogę drapały, kłuły i parzyły. Całe szczęście, że temperatura pozwalała na założenie ubrań z długimi rękawami i nogawkami, które w dużym stopniu chroniły nas przed otoczeniem. Tak czy inaczej, okoliczności nie sprzyjały robieniu zdjęć, toteż z tego etapu wycieczki tylko dwa:

Pokrzywy przewyższające człowieka

Motylki to takie miłe żyjątka… latają z kwiatka na kwiatek i żywią się nektarem…
Aaa! Chcę tam! 🙂
Właśnie to jest to czego Słowakom zazdroszczę – niezadeptanych przez stopy w klapkach gór…
Ładnie tam 🙂 Nawet bardzo 🙂
GSłyszałem wiele dobrego na temat słowackich gór, że mniej turystów, że przyjemniej, że bardziej naturalnie. Chyba wybiorę się w tamte rejony w przyszłym roku! Pozdrawiam!
jeśli dobrze licze to ostatnio byłem tam równo 15 lat temu. najwyższy czas pojechać znów i zobaczyc co tam się po zmieniało po drodze 🙂
a Rosolisem zawsze częstuje moja mama. i zdaje się Aśka juz powoli staje się fanką tego różanego.
osobiście nie przepadam zbytnio za górami (jak byłam mała to rodzice ciągali mnie po górach, a ja zawsze chciałam nad morze ;), ale bardzo spodobała mi się Twoja relacja, no i te świetne widoki… chyba muszę się z górami przeprosić!
Słowacja jest super. Muszę kiedyś lepiej ją poznać. Póki co poznałam słowacką część Pienin.
Okolica na prawdę niesamowita. Bardzo mi się podoba i ciężko powiedzieć coś źle na jej temat. Sama z mężem planujemy się w następne wakacje tam wybrać. Pozostaje nam znaleźć pokoje do wynajęcia i czekać na termin.