Dziś mam dla was zestaw praktycznych informacji, które mogą wam się przydać zanim zaplanujecie podróż…

Nigdy wcześniej nie było u mnie na blogu wpisu o sztuce ulicznej, choć byłam w wielu miejscach, gdzie grafficiarze, których mogłabym nawet nazwać artystami, działają intensywnie, np. w Mediolanie. Nie czuję tego tematu, nie pociąga mnie, nie zachwyca. Wolę szare i odrapane niż szare, odrapane i pstrokate pasujące tam jak pies do jeża. Słuchajcie, tylko że w Kijowie coś się w moim spojrzeniu na to zjawisko zmieniło. Nie wiem, z czego to wynika. Być może po prostu zadziałał efekt przyzwyczajenia, oswojenia z tematem. Pamiętam czasy, kiedy smak dojrzałego mango wywoływał u mnie odruch wymiotny, a dziś to jeden z moich ulubionych owoców. Być może teraz, będąc we wspomnianym wyżej Mediolanie, zachwycałabym się grafikami na murach. Nie wykluczam tego. Podobno tylko krowa nie zmienia zdania, a ja co prawda ciągle jeszcze jestem dojna, ale do krowy mi daleko. Wiecie co? Piękne są te kijowskie murale, no piękne po prostu. I mówię to ja.






Wybaczcie, że nie podaję dokładnej lokalizacji powyższych murali. Wiem, że wiele osób, szukających właśnie tego typu atrakcji na blogach, liczy na adresy. Nie przewidziałam, że będę poruszać na blogu temat street artu, w związku z czym nie notowałam. Łaziliśmy sobie po mieście i od czasu do czasu jakiś się wyłonił. Większość została sfotografowana w okolicy Złotej Bramy. Ten zrobiony wieczorową porą jest przy Andrijewskim Zjeździe, na odcinku między Muzeum Jednej Ulicy a Muzeum Bułhakowa. A ten kozacki jest w pobliżu Muzeum Czarnobyla.
2.
Street art w Kijowie. Murale, które chwyciły mnie za oko
Jestem podobnego zdania. Nie zawsze malunki na murach/elewacjach wyglądają dobrze. Ale czasem znaczą coś więcej. Ostatnim muralem jaki przyciągnął moją uwagę był świetny malunek żółtego tramwaju i nie była to Lizbona, tylko Pecz na Węgrzech. Malunek przypominał o czymś co kiedyś w tym miejscu istniało, bo obecnie tramwaju tam już nie ma.
Mnie najbardziej podobał się właśnie ten ostatni:)
I to jest właśnie sztuka uliczna! A nie jakieś bohomazy walnięte na szybko na ścianie losowego budynku, czy innego wagonu kolejowego. Nie wszystko złoto co się świeci i nie każde graffiti musi być czymś złym.
Dokładnie tak jak piszesz – pewne rzeczy przychodzą człowiekowi z czasem.
Ja też ostatnio zaczęłam przyglądać się tej sztuce ulicznej pod kątem „co autor miał na myśli”, a to co zaprezentowaliście na zdjęciach jest rzeczywiście przepiękne.
Piękny sposób na udekorowanie szarych budynków. Szkoda, że w Polsce tak rzadko się myśli i muralach. Chociaż przyznam, że w moim mieście coraz częściej pojawiają się takie dzieła sztuki na budynkach.