
To był jeden z tych wyjazdów, który wiele nas nauczył o sobie. Od tamtej pory, czyli od blisko dwóch lat, nie jeździmy w zimie tam, gdzie zima jest sroższa niż u nas i dociekliwiej badamy powody, dla których promocje na loty w danym kierunku są właśnie na te a nie inne terminy. Nie ma się co oszukiwać, przewoźnicy to nie święci Mikołajowie – jeśli decydują się na obniżenie kosztu połączeń w konkretnym okresie, to nie dlatego, że chcą tym komuś zrobić przyjemność, tylko dlatego, że chcą sprzedać bilety, które po normalnej cenie mogłyby się nie sprzedać.
W dużej mierze, z tego co obserwujemy, jest to związane z pogodą – np. jeśli chcecie tanio polecieć do Włoch, Portugalii, na Maltę – kupujcie bilety na pierwszy kwartał roku. Liczcie się jednak z tym, że pogoda może być bardzo niestabilna i warto wziąć coś przeciwdeszczowego.
Mińsk w marcu 2018 roku przywitał nas zimą. Taką, o której najczęściej słyszy się podczas kolacji wigilijnej w opowieściach najstarszych członków klanu, zaczynających się od słów „Kiedyś to były zimy…”. Dwuletnia wówczas Nadia miała niemałą radochę, mniejszą radochę miałam ja, bo mimo ciepłej odzieży marzłam bardzo. Nie jestem miłośniczką zimy, szczególnie, kiedy nie mam nart przymocowanych do nóg i grzańca na wyciągnięcie dłoni, i przyznaję, nie do końca przemyślałam sens wyjazdu do Mińska o tej porze roku.
Co więc nas podkusiło, żeby się tam wybrać? Głównym powodem była ciekawość, bo Mińsk to jednak bardzo wyjątkowe miasto, sercem przy Rosji, chyba nie do końca akceptujące upadek ZSRR, jedną nogą w Europie, a umysłem… chyba na granicy. I właśnie ta mieszanka jest najbardziej dla mnie fascynująca.
Co ciekawe, miasto zostało prawie w całości zrównane z ziemią w czasie II wojny światowej. Jego unikatowość polega jednak na tym, że po wojnie zostało wybudowane na nowo – nie odbudowane jak Warszawa czy Hamburg, z zachowaniem dawnego rozmieszczenia ulic i zabudowań. Mińsk został zaplanowany i wybudowany na nowo, z nowym rozmieszczeniem ulic, placów, budynków, uwzględniającym postęp świata.
Poza niewielkim skrawkiem terenu nad rzeką, gdzie ostało się kilkadziesiąt przedwojennych kamienic, Mińsk to raj dla miłośników socrealizmu.
My nocowaliśmy właśnie na starówce, w hostelu zlokalizowanym w jednej z przedwojennych kamienic. Nocleg znaleźliśmy oczywiście tutaj. Warto szukać noclegów zlokalizowanych blisko jakiejkolwiek stacji metra.
Rozwiewając wszelkie wątpliwości – aby polecieć do Mińska na kilka dni nie potrzebujecie wizy. Niezbędny jest natomiast ważny paszport. Warto mieć też długopis, bo przyda się kilka razy do wypełniania różnych druczków, charakterystycznych dla wschodnich granic.
Na miejscu poruszaliśmy się pieszo i metrem.
Ceny w Mińsku są na poziomie warszawskim.




























































































































Świetne zdjęcia, naprawdę dobry klimat. Wydaje mi się, że nie jest to popularny kierunek, ale Mińsk ma coś w sobie 😛
Bardzo ciekawy wpis. Wcześniej nie zwracałam uwagi na zależność ceny biletów od pogody w miejscu docelowym.
Ciekawy obraz Mińska wyłania się z twoich zdjęć. Taki… nieoczywisty. Chętnie się tam wybiorę, jak będzie można, a przede wszystkim, jak będzie ciepło. Też nie przepadam za takim zimnem i chyba więcej bym narzekała niż skorzystała z wyjazdu.
Byłem w Mińsku w wakacje, całkowicie inny klimat widzę po zdjęciach musiał być zimą.